... rozpina pajeczyny i zwija się w kłębek
patrz: Manifest, Raz, Dwa
Chodziłoby mianowicie o to aby, zostawiając na boku zmagania sztuki z anty-sztuką, poszerzyć pole gry w stronę nie-sztuki.
Bricoleur jako figura tej zmiany nie jest fetyszem ale skrótem myślowym przydatnym dla uzmysłowienia jej sensu.
Majsterkowicz rózni się zarówno od Kolekcjonera jak i od Inżyniera, zarazem mając z nimi wiele wspólnego.*
Od Kolekcjonera odróżnia go fakt, że nie tylko zbiera rozmaite kurioza i świecidełka, ale że zbierając, gromadzi materiał do wykorzystania przy realizacji przyszłych praktycznych celów.
W przeciwieństwie do Inżyniera, nie bazuje na naukowo ugruntowanym Projekcie, do którego miałby dobierać lub do-projektowywać optymalne materiały, lecz raczej wzajemnie uzgadnia i dobiera projekty i materiały.
Jakim praktycznym celem może kierować się ów crap-artysta?
Popatrzcie na niego, jak w swoim świecie-śmietnisku, pełnym już-kiedyś-użytych okruchów nie istniejących Całości próbuje klecić ich mizerne namiastki. Czyż nie jest pocieszny? Lawirując wśród odłamków tradycji, mitów, form czekających by złapać kogoś i dopełnić się. Próbując odnaleźć coś więcej niż tylko przygodne chwilowe połaczenia fragmentarycznych doświadczeń, fragmentarycznej wiedzy, fragmentarycznych myśli kłebiących się w jego umyśle pięciolatka z zaburzeniami koncentracji. Odnajdując i tworząc sieci połączeń w tym świecie-non sequitur.
Co robić, przyjmując za dany brak porządku, konstatując zarazem współzależność ładu wewnętrznego i zewnętrznego (z braku lepszych określeń)** i nie znajdując żadnego punktu podparcia dla fundamentalnej przemiany? Bowiem coś jednak da się zrobić. Może wywołując specyficzne, negentropijne, zawirowania, można zainicjować sprzężenie zwrotne, które poprzez cykle internalizacji i eksternalizacji kolejnych wytworów zacznie rozprzestrzeniać ten zalążek ładu?
Crap-artysta wykorzystuje rozmaite rejestry, rejony i repertuary. Podąża śladem użytych materiałów ale i zaplata rozmaite ścieżki w pewną całość. Nie odrzuca a priori rozmaitych lektur, ale mimo wszystko skrywa określony sens.
Efekt jest sonorystycznym klastrem / wielopoziomową aluzją / osobistym wyznaniem.
Efekt nie jest sonorystycznym klastrem / wielopoziomową aluzją / osobistym wyznaniem.
Niepotrzebne skreślić.
(Votum separatum: Nie wiem czy to ma sens, ja tylko notuję. Podmuchy wiatru czasem tworzą pustynne róże.)
(...) abyśmy mogli się dowiedzieć,
Że my też w pewien sposób jesteśmy nieprawdopodobni, uformowani z tak wielu różnych rzeczy,
Zbyt wielu, aby ktokolwiek widział w tym sens.
Szarpiemy się jak ilorazy, trudne do połączenia
Składniki, a co trwa nadal,
Trwa z naszym udziałem i zgodą.
-------------------------------------------------------------------------------
*Zarówno Kolekcjonera jak Inżyniera można by nazwać specyficznie skrzywionymi bricoleurami.
Pierwszy zachwycony konkretem, porzuca projekty.
Drugi, znajdując oparcie w abstrakcji Projektu, dokonuje całkowitej instrumentalizacji konkretu.
** Te słowa: "z braku lepszych określeń" doskonale podsumowują stan rzeczy.
1 komentarz:
Czyż nie jest pocieszny?
dobre pytanie... może prawdziwsze, niż się wydaje.
Efekt jest sonorystycznym klastrem / wielopoziomową aluzją / osobistym wyznaniem.
Efekt nie jest sonorystycznym klastrem / wielopoziomową aluzją / osobistym wyznaniem.
Efekt to patchwork. Clip (vide Jeteye) eklektyzm. Sztuka wielostylowa, wielonurtowa - to jednak wciąż zle określenie. Kiedyś czytalam książkę o niewiarygodnych wynalazkach doktora Tutki (chyba tak się zwal). Byly istotnie niezwykle (na przyklad maszyna do wyrabiania pączków w ogromnej ilości naraz), ale mialy jedną jedyną wadę - byly ostatecznie... nieużyteczne.
Nie wiem wciąż, co mam myśleć o Bricolage, tym niemniej z zainteresowaniem się przyglądam. Czasem co prawda, to prawda, z niejasnym przeczuciem, że mam do czynienia z maszyną do wyrabiania aluzji... albo nawet halucynacji?
Nie chcę jednak być niesprawiedliwa. Wciąż więc czekam na wyjaśnienie, gdzie tkwi owo "creation", "creativite" zawsze w sensie tworzenia jednak czegoś wlasnego.
Bo mam nadzieję, że jest sobie gdzieś "nie wiadomo gdzie"... biorąc pod uwagę zasób materialów biednego, tonącego w wycinkach wiedzy artysty, i to, że information n'est pas science*, i że percevoir n'est pas connaitre ni meme saisir**... trochę się martwię...
Pozdrawiam przedświątecznie.
* informacja nie jest wiedzą
** postrzegać nie znaczy poznawać ani nawet pojmować
Prześlij komentarz