Śniadanie
Balkon, stół, krzesła, dwa talerze, koty...
Cóż więcej trzeba? Może trochę słońca,
by skryć nas w cieniu. Już kawa gorąca
miękko otula bułkomaślne sploty.
Rozkosz niedzieli! Pośród jej martwoty
lata w krąg mucha, cicho brząkająca,
nim kot ją złapie. Niespieszna, kojąca,
rozmowa sączy senne alikwoty...
Dziś, patrząc w okno na nie-wiosnę wokół,
nie umiem przełknąć z podobnym zachwytem
oziębłej grzanki, gorącego soku.
Czego mi braknie tym zimowym świtem?
Wina w naturze tkwi czy w moim oku?
Zrozum to dobrze: Śniadanie jest mitem.
marzec 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz