skład używanych słów

2007-02-15

Brennschluss



Gorączka + leki + Pynchon = odlot gwarantowany. Czytając Tęczę grawitacji miotałem się od fascynacji do zwątpienia. Przechodząc, podobnie jak pynchonowscy bohaterowie wszystkie fazy - od paranoicznej wiary w ukryty SensTegoWszystkiego po totalne zwątpienie, a może lepiej: anty-paranoiczną wiarę w Całkowity Brak SensuTegoWszystkiego. "ToWszystko" piszę nie bez kozery, bowiem Tęcza rozpościera się szerzej i szerzej starając się objąć cały świat, niby jeden z systemów które opisuje.
Koniec lektury przyszedł z nienacka, jak uderzenie rakiety, zostawiając ulgę, ale i poczucie pustki.
Co tak naprawdę pozostaje? Zamęt, ogólny zarys struktury (autorskiej konstrukcji i dekonstrukcji), zachwycające epizody i tropy, tropy, dużo tropów, kuszących by za nimi podążać.
Szybki i bardzo pobieżny przegląd poświęconych jej stron w sieci uzmysłowia ogrom niuansów nie do wykrycia podczas pierwszej (ani też podczas wielokrotnej) lektury.
Zatem i'll be back, Rocketmanie!

Brak komentarzy: