Kartka z podróży. Przystanek siódmy
Niewiele da się powiedzieć dobrego o Doktorze Futurity. Książka która jest właściwie przerośniętym opowiadaniem, z pogmatwaną i absurdalną akcją, idiotycznymi postaciami, kretyńską scenografią i niebywale nieciekawymi jak na Dicka rozwiązaniami. Jedyny plus to konsekwentne rozegranie paradoksu czasowego.
[str. 120]
- Musisz zrozumieć, że nie jesteśmy ignorantami. Zdajemy sobie sprawę z istnienia tyh niebezpieczeństw - odparła Loris. - Od czasów mojego ojca trwają nieustanne badania skutków zmiany przeszłości. Przyglądamy się, jak przebiegałyby procesy historyczne po najmniejszych nawet zmianach. Istnieje ogólna tendencja, aby większość z nich pozostawić ich własnemu biegowi. Trzeba okreslić poziom zmian. Oddziaływanie na daleką przyszłość jest prawie niemożliwe. To tak jak z kamieniem rzuconym do wody. Na powierzchni pojawiają się koła, które rozchodzą się coraz dalej, aż wreszczie giną. By dokonać tego, co zamierzamy, musielibyśmy zgładzić piętnascie lub szesnaście osób spośród głównych postaci historycznych. Mimo to nie nastąpiłby mierzch europejskiej cywilizacji. Zmiany nie byłyby na tyle fundamentalne. Zakładamy, że nadal istniałyby telefony, samochody czy Voltaire.
Plan podróży
obrazek znaleziony tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz