Rekonesans vol. II
They love not poison that do poison need.
Tonight we sail for Singapore. Co mamy czynić,
abyśmy zostali zabawieni, Panowie? Zawsze można
pierdolnąć kwasa i iść do "Sofii", jak mówi Poeta,
ale dzisiaj użyjemy broni konwencjonalnej.
Wyruchał nas pośrednik: Nie ma towal. Psyjć
f piontek. Nic to. Do mądrości dążymy krętymi
ścieżkami nierozumu, zanurzeni w trzykroćwielką
zieloność semantycznych nadużyć. Rupietkowe jaźwie.
Mozół zażartych słownych zmagań. Dare to be
stupid! Powiedz, co jest w życiu ważne? Czyście byli
kiedykolwiek religijni, tak naprawdę? Przyjaciele,
źle widzicie. Chwila nieuwagi, i lądujesz na kozetce,
u doktora Kerna. Gdzie to było, siostro? Wissen Sie?
Dokąd powinienem zmierzać? (- Czy pana nie nudzi
ten cały patos, którego tak nadużywa nasz gospodarz?)
Dosyć pytań. Dwa strzały i lecimy. Nic tu po nas.
Senny środek komunikacji, bez początku i końca.
Autobus krąży, wpisując się w pusty kontur miasta,
kreśląc nową trajektorię. Obszar nowych zdumień.
(- O, tylko proszę bez zwierzeń.) Make your move.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz